Znienawidzone grzejniki żeliwne, które przez lata ocieplały mieszkania, ostatnio powracają do łask. Kiedyś uważane za szpecące, dzisiaj coraz częściej wykorzystywane jako element wyposażenia nowoczesnych mieszkań. Doceniane są również za trwałość oraz właściwości grzewcze. Ze względu na te aspekty podjęłam się renowacji mojego żeliwnego grzejnika. "Renowacja" to może zbyt dumnie brzmiące słowo, zwłaszcza, że całość prac została wykonana moimi amatorskimi rękami, wyposażona jedynie w strzępy
internetowej wiedzy i proste narzędzia z marketu budowlanego. Mimo iż, grzejnik nie jest idealny, jestem bardzo zadowolona z efektu mojej pracy.
Pracę nad odnowieniem grzejnika podzielić można na trzy etapy:
1. wygładzenie (usunięcie odpadającej farby, wyszlifowanie papierem ściernym)
2. czyszczenie (odpylenie i umycie grzejnika)
3. malowanie (nałożenie farby podkładowej i farby właściwej)
Uwaga: grzejnik powinien zostać wyłączony do momentu całkowitego wyschnięcia farby.
Krótki spis wykonanych czynności i potrzebnych narzędzi w poniższym opisie:
Wygładzenie. Za pomocą szczotki drucianej (1) usunęłam
najbardziej odstające i kruszące się pozostałości starej farby.
Szpachelką (2) starałam się zedrzeć jej jak najwięcej. Łezkowaty kształt
szpachelki był dużym ułatwieniem podczas ściągania farby z kątów
żeberek. Następnie grzejnik wyszlifowałam papierem ściernym
przeznaczonym do metalu (3). Z zewnątrz nie było to trudne, natomiast
wewnątrz grzejnika wyszlifowałam te miejsca gdzie sięgała ręka lub w
inny sposób udało mi dotrzeć z papierem ściernym.
Efekt wygładzania powierzchni kaloryfera:
Oczywiście
za pomocą papieru ściernego nie jesteśmy w stanie usunąć całej starej
farby, natomiast możemy tak wygładzić powierzchnię, że będzie ona
odpowiednia na przyjęcie farby.
Czyszczenie. Grzejnik odpyliłam - za pomocą odkurzacza, szczotki, szmatek. Następnie po prostu go umyłam
- gąbką z płynem do mycia naczyń, a później jeszcze raz samą wodą, by
dokładnie spłukać płyn. Można jeszcze przetrzeć grzejnik benzyną
ekstrakcyjną, aby odtłuścić jego powierzchnię.
Malowanie. Do
malowania niezbędne okazały się trzy rodzaje pędzli. Przy użyciu małego
pędzelka (1), nałożyłam antykorozyjny podkład do metalu na odsłonięte
po szlifowaniu surowe, metalowe miejsca. Przy pomocy prostych pędzli (2)
pomalowałam wierzch grzejnika białą farbą, a powierzchnie żeberek w
środku malowałam za pomącą pędzla o wygiętym końcu i długim trzonku (3).
I znowu konieczne było użycie małego pędzelka, którym mogłam dotrzeć
farbą w trudno dostępne zakamarki.
Farbę
podkładową do metalu (Nobiles, Nobikor) nałożyłam dwukrotnie w odstępie
20 h. Po odczekaniu czasu całkowitego schnięcia, podanego przez
producenta farby podkładowej (20 h), nałożyłam białą farbę do
kaloryferów (Śnieżka). Po odczekaniu 4 h, nałożyłam drugą jej warstwę.
Ze
względu na nierówności starego już żeliwa, mimo szlifowania papierem
ściernym, powierzchnia kaloryfera nie jest idealnie gładka. Jednak
dzięki zastosowaniu farby z połyskiem, od powierzchni grzejnika odbija
się światło, co powoduje, że nierówności nie są bardzo widoczne. Lepszy
efekt widoczny jest po nałożeniu drugiej warstwy farby.
Podsumowując, grzejnik możemy odnowić sami w domu, bez zdejmowania go ze ściany. Efekt pracy zależy od tego jakimi dysponujemy narzędziami
i jak dużo mamy cierpliwości, a także od stanu początkowego naszego
grzejnika. Mój wyszedł całkiem przyzwoicie, mogę nawet powiedzieć, że
jestem z niego zadowolona :)
A Wy? Macie jakieś doświadczenia z malowaniem grzejników?